sobota, 22 listopada 2025

Strefa cienia

Przedpremierowo:

„Umbra”

Paulina Świst

 

W cieniu niejedno da się schować, lecz nie oznacza to zapomnienia. Wprost przeciwnie. Jeśli masz coś do ukrycia to prędzej lub później ktoś wydobędzie to na światło dzienne. Od tego już krok do zmierzenia się ze skutkami czyli stawienia czoła temu, co jedynie czekało by przypomnieć o sobie.

 

Kiedy budzisz się w kontenerze, a obok ciebie jest ktoś, kto wywołuje wściekłość samym oddychaniem to wiesz, że jest źle, a to nie najgorsza wiadomość jak na ciebie czeka. Prawie równocześnie uświadamiają sobie tę mało optymistyczną prawdę Zofia Bojarska i Artur Cieniowski. Adwokatka i prokurator, jacy znają się nawzajem i do tej pory więcej ich dzieliło, a połączyło… no cóż co się wydarzyło w Wiśle, pozostaje w Wiśle. Tyle, że pewnych spraw nie da się zapomnieć, a nawet jeśli nie pamięta się to jeszcze gorzej. Jednak najważniejsze w tym momencie jest współpraca, bo inna opcja raczej jest z kategorii tych statecznych. A więc współdziałanie wymagające pełnego zaangażowania, odsłonięcia najciemniejszych fragmentów w życiorysie i liczenia, że druga strona też da się z siebie wszystko. Do czego doprowadzi to niecodzienna kolaboracja? Kto stoi za tą akcją? Z pewnością Bojarska i Cieniowski mają niejednego wroga, ale czy wspólnego jeżeli stoją po przeciwnych stronach? Co się wydarzy gdy połączą siły? Dalszy ciąg zależy od nich, a gdy złapią trop nikt już nie powstrzyma by rozwiązać tę oryginalną zagadkę, jakiej stali się częścią. Jednak czy ktoś nimi nie pragnie sterować?

 

Powiedzmy sobie szczerze Paulina Świst nie daje żadnej taryfy ulgowej swoim bohaterom, czytelnikom zresztą również. Jedni i drudzy przekonują się o tym w najnowszej książce. Spokojnie nigdy nie jest w książkach autorki, za to postawienie na akcję i błyskawiczną reakcję jak najbardziej. Czy „Umbra” zaskakuje? Znani bohaterowie i schemat tak jakby już nam coś przypominający… I tu pojawia się pierwszy błąd zwany niedocenieniem przeciwnika, bo otrzymujemy fabułę gdzie znaków zapytania jest wiele, a perypetie postaci dalekie są od przewidywalności. Zresztą czy to możliwe przy pani mecenas i panu prokuratorze, jacy mają w głębokim poważaniu ogólnie przyjęte zasady i doskonale wiedzą jak wykorzystać prawo na korzyść swojej pracy? Jazda bez trzymanki to dla nich chleb powszedni, bez hamulców zdarza się na co dzień, a co jeśli tym razem przetestuje ich granice? Zapędzenie w kąt takich osób oznacza jedno: rozgrywkę na śmierć i życie, gdzie pewniejsza wydaje się opcja numer jeden niż dwa. Dodajmy do tego dawkę humoru, często w kolorze czarnym, cięte riposty padające w dialogach prawie nieustannie oraz coraz mocniej krystalizujące się podejrzenie, że coś zostało genialnie ukryte przed najbardziej zainteresowanymi. Suma tych elementów daje nam mistrzowską „Umbrę”, thriller z zagadką kryminalną oraz warstwą obyczajową, iskrzącą się nieustannie oraz z bohaterami, jacy szybko wskakują do tych najbardziej ulubionych. Po finale oczywiście pozostaje jak zawsze kilka pytań czyli to już koniec i co dalej? Czy to znaczy, że…?


Premiera:

26.11.2025

piątek, 21 listopada 2025

Las przeznaczenia

Nowość:

„Anathema”

Keri Lake

 

Pewnych granic nie przekracza się. Jednak czasem ich złamanie to jedyne wyjście, poza tym ostatecznym. Co czeka po drugiej stronie? Mity zawierają ziarno prawdy, a prawda bywa bardziej nierzeczywista niż legenda. Jedno tylko jest faktem, niezaprzeczalnym i od jakiego nie da się uciec: teraz wszystko zmieniło się i nigdy już nie będzie takie jak wcześniej.

 

Las nie bierze jeńców, przyjmuje tylko ofiary. O tym wie każdy, lecz niekiedy nie ma się wyboru i przekroczenie bramy z kości to jedyne co pozostaje. Maevyth została zmuszona do tego przez dramatyczną sytuację i zdaje sobie sprawę, że nie ma już dla nie odwrotu. To, co ją czeka zna z legend, nie zna nikogo, kto wróciłby z tamtego miejsca. Nie spodziewa się, że Zevander stanie się jej opiekunem. Dużo można by powiedzieć o tym mężczyźnie, ale jedno słowo wystarczy – zabójca, najlepszy z najlepszych. Dlaczego więc właśnie on ma zapewnić komuś takiemu jak ona bezpieczeństwo jeśli sam jest dla niej zagrożeniem? Pradawna przepowiednia wyraża się dosyć jasno, lecz nie ma w nic o dziewczynie, która nie zamierza ślepo podporządkować się komukolwiek. Czy uda się ocalić ją, kiedy prawie każdy czyha na jej kruche życie? Magia i morderczy zawód to wcale nie aż tak dużo w tym przypadku, zwłaszcza, iż Maevyth zdaje się nieustannie testować cierpliwość Zevandera i nie jedynie to. Tych dwoje to nie ogień i woda, lecz dwa płomienie mogące pochłonąć się nawzajem, czy są gotowi na to, co wydarzy się kiedy połączą siły?

 

Jakie to dobre? No cóż to ogromne niedopowiedzenie. „Anathema” ma w sobie wszystko i o wiele więcej czyli robi wrażenia już na wstępie, a później wzrasta. Mrocznie, gotycko, kontrastowo i tajemniczo, to tak w bardzo w skrócie, ale tak naprawdę każdy rozdział to część większej całości wyłaniającej się powoli jak z gęstej mgły. Jednak nie do końca, wciąż większość spowita jest nimbem sekretów i zagadek, granica pomiędzy rzeczywistością a legendą jest zatarta. W tej historii nic nie jest niemożliwe, kolejne strony udowadniają to z nawiązką, lecz nie w nadmiarze. Keri Lake wie jak połączyć mrok i światło, to drugie nie rozjaśnia, a jedynie podkreśla to pierwsze, pokazuje kształt, natomiast szczegóły pozostają w lekkim cieniu. Drugi plan jest nieodłączną częścią opowieści i chociaż się w nią wtapia to nie daje o sobie zapomnieć. Obojętnie czy jest monumentalnym zamczyskiem czy chatą w lesie dodaje niuansów głównym scenom oraz głębi.  Wyobraźnia autorki wykreowała świat, gdzie pomiędzy dobrem i złem nie ma wyraźnej linii, takiej jest pierwsze wrażenie, lecz gdy zagłębimy się w lekturę odkrywamy istotę jednego i drugiego oraz szary pas pogranicza, pokazujący jak niewiele brakuje by znaleźć się po jednej lub drugiej stronie. „Anathema” to również romans z rodzaju slow burn, jednak daleki od tego z czym kojarzymy ten gatunek. Bardziej akcent pada na burn i to jest odczuwalne. Emocje buzują, dają o sobie znać, trudno je ukryć i stale rosną. Pozostają jeszcze bohaterowie, jakich w proste ramy z pewnością nie włożymy, mający niejedną tajemnicę w zanadrzu, otoczeni znakami zapytania, będący chodzącą łamigłówką. Keri Lake nie boi się użyć grozy, z mroku wydobywa to, co w nim najciemniejsze, obdarza postacie temperamentem i buntowniczymi charakterami oraz pełną niedopowiedzeń przeszłością, burzliwą teraźniejszością, a co z przyszłością? W tej wydarzyć może się niejedno, lecz na pewno spokój będzie okupiony przez bohaterów walką, nie jedynie z wrogami, ale i samym sobą.

 


                                             Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:


wtorek, 18 listopada 2025

Karty prawdę powiedzą...

Nowość:

„Tarocista”

Jakub Rutka

Niektóre zbrodnie szybko pokazują się bardziej skomplikowane niż ktokolwiek przypuszczał na wstępie. Zadbał o to sprawca. Dlaczego zwraca na siebie uwagę? A może pytanie powinno brzmieć co chce przekazać w tak brutalny sposób?

Jackowi Gadowskiemu, dziennikarzowi i podcasterowi w jednej osobie, tajemnicze zbrodnie nie są obce. Jego audycje radiowe i kanał internetowy opiera się właśnie na tej tematyce. Już raz znalazł się w samym środku śledztwo w sprawie morderstwa. Tym razem niepokojąca reakcja jednej z uczestniczek programu radiowego staje się impulsem do kolejnego dochodzenia. Zabójca zostawił niepokojący trop na miejscu zbrodni. Czyżby karta tarota była kluczem w tej sprawie? Do jakich drzwi należy go dopasować i gdzie one znajdują się? Mistycyzm tarota jest jedynie przykrywką czy ma głębsze znaczenie? Gadowski oraz policjanci wraz prokuratorem szukają kolejnego punktu zaczepienia. Kolejna znaleziona karta oznacza jedno, ktoś rozpoczął zabójczą serię i raczej nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Co chce przekazać sprawca kartami, mającymi mistyczną sławę? Ofiary zdaje się nic nie łączyć, poza oczywiści dramatyczną śmiercią, a gdyby tak przyjrzeć się ich przeszłości? Następny karciany symbol trafia do Jacka, ma ostrzegać? Jeśli tak czym zwrócił na siebie uwagę dziennikarz? Kto morduje w Ostrołęca i z jakiego powodu?

Audycja na żywo. Dramatyczny krzyk słuchaczki. Przerwane połączenie. Taki początek kryminału intryguje już na wstępie, a dalej jest jeszcze lepiej. Karta tarota. Dochodzenie policji. Prywatne śledztwo podcastera. Zabójca nie powiedział jeszcze ostatniego słowa czyli… seria morderstw w spokojnej od jakiegoś czasu Ostrołęce. Jeżeli polujecie na intrygujący kryminał to „Tarocista” z nawiązką spełni czytelnicze oczekiwania. Kilka wątków splata się w kilkuwarstwową historię, w jakiej dużą rolę odgrywają karty, tajemnice i przede wszystkim motyw. Prawdziwie zabójcza zagadka zbrodni, których ofiary nic nie łączy, oczywiście poza osobą sprawcy. Dlaczego właśnie ci ludzi zwrócili niezdrową uwagę kogoś, kto ich zamordował i dlaczego pozostawia on niecodzienny ślad na miejscu przestępstwa?  Dodajmy do tego wyraźną nutę ezoteryki oraz sporą dawkę sekretów, bo gdzie jak w nie w nich mogą kryć się odpowiedzi na krwawe pytania? Policyjni detektywi oraz dziennikarz krok po kroku dążą do odgadnięcia co kryje się za tajemniczymi kartami i przekazem, jaki z sobą niosą. Czy w tym przypadku prawda jest mroczniejsza niż spodziewają się? Jakub Rutka w szczegółach zaplanował prawdziwie morderczą intrygę, w jakiej początkowo poza pewną kartą nie ma żadnego dowodu, lecz taki ślad to wcale nie jest mało i przekonujemy się o tym wraz z rozwojem akcji. Na sam koniec dorzućmy finał, zaskakujący o pokazujący jak łatwo sądzić po pozorach…

 


                                               Za możliwość przeczytania książki

dziękuję

sobota, 15 listopada 2025

Wiem to, czego Ty nie wiesz!

Nowość:

Wiem kiedy umrzesz

Robert J. Szmidt

 

Nie zawsze zło chowa się, czasem po prostu jest przezorne i doskonale zdaje sobie sprawę, że dopóki nikt nie zwróci na nie uwagi będzie mogło trwać. W cieniu czuje się doskonale, ale gdy zostanie oświetlone rzadko kiedy panikuje, wie o co toczy się stawka. Być albo nie być i to pierwsze jest najważniejsze, kosztem innych i za cenę ich życia, w przenośni i dosłownie.

 

Wcale nie takie spokojne miasteczko, ale podobne do setek innych, nawet w okolicy niejedno podobne by się znalazło, nie takie samo, lecz prawie. Złoczyn nie wyróżniał się zbytnio ani na plus, na minus również. Oczywiście ma swoje cechy charakterystyczne, lecz poza tym jest w miarę spokojnie i przewidywalnie. Do czasu, a dokładnie gdy zostają odkryte ślady świadczące niezbicie o tym, że właśnie tutaj działa seryjny morderca i to taki, mający na koncie może i rekord w liczbie ofiar. Wbrew pozorom dochodzenie toczy się szybko, sprawnie i do przysłowiowego odtrąbienia sukcesu jest już krok, a nawet mniej. Tyle, że niektórzy mają wątpliwości i to zdające się mieć potwierdzenie w poszlakach wskazujących nowe tropy. Jaki jest prawdziwy obraz tej sprawy? Nowe kierunki okazują się zaskakujące i zapowiadające niemałe przetasowania, lecz to możliwe, że właśnie taki był przebieg wydarzeń? Jedno jest pewne: morderstwa miały miejsce, natomiast cała reszta skomplikowała się bardziej niż ktokolwiek brał pod uwagę. Czy to już koniec? A jeśli to dopiero początek?

 

Genialny makiawelizm, nie na pokaz, leczy ukryć prawdę, nie tę na użytek mas, lecz mordercy. Nikt nic nie widział? Nikt nic nie słyszał? Widziały i słyszały ofiary oraz oczywiście sprawca. Rzadko śledztwo jest banalnie proste i jak się okazuje przekonują się o tym najbardziej zainteresowani. To nie kolejne dochodzenie do odhaczenia, chociaż wszystko na wskazywało, a może wszystko wygląda zupełnie inaczej niż komukolwiek wydaje się? W „Wiem kiedy umrzesz” nic nie jest do końca takie jak się wydaje, początkowo niejeden czytelnik będzie tak myśleć, ale gdzieś tam czuje się, że trzeba mieć oczy szeroko otwarte. Zbrodnie nie bywają domeną wielkich miast, a punkty na mapie zdające się być transparentne wcale takie nie są. Robert J. Szmidt doskonale przyciąga naszą uwagę drugim planem, oddaniem detali pogranicza, ukazaniem kontrastów, presji czasu i bycia w świetle reflektorów, a gdzie tkwi haczyk? No właśnie to detale oddane idealne, lecz pomiędzy nimi tkwi wątpliwość lub raczej ich liczba mnoga, lecz nie za duża, ale dająca do myślenia. Prawdziwy majstersztyk czy po prostu splot okoliczności? Kto stoi za serią morderstw? Na te pytania odpowiedź okazuje się równie skomplikowana co prosta i vice versa. Jeśli chcecie prostej kryminalnej lektury to nie sięgajcie po „Wiem kiedy umrzesz”, bo w tej przewidywalność oznacza, iż daliście się podejść, na pocieszenie powiem lub raczej napiszę, że nie Wy jedni. Autor krok po kroku usypia naszą czujność, a potem wstrząsa raz za razem, w finale umieszczając w epicentrum trzęsienia ziemi albo może prawie, bo w ostatniej kropce kryje się dużo więcej niż można było się spodziewać lub przewidywać!


                                                Za możliwość przeczytania 

książki 

dziękuję:


środa, 12 listopada 2025

Zlecenie

Nowość:

„Mój stalker”

Monika Magoska-Suchar

 

Czasem wszystko zaczyna się od jednego spotkania, zdjęcia, a potem to już nie jest zwykła historia tylko dostrzeżenie szansy na to, co nie było oczekiwane, lecz okazuje się mostem do przeszłości. To miało być kolejne zlecenie, jednak tym razem granica została przekroczona, a to nigdy nie przechodzi bez echa. Jeśli ktoś wie o tobie więcej niż przypuszczasz może je wykorzystać, pytanie tylko w jakim celu?

 

Zadaniem prywatnego detektywa jest śledzenie, zbieranie dowodów, tropienie śladów. Matt Willis doskonale zna się na tej robocie, jest skuteczny, dyskretny i polecany do spraw, które należy załatwić szybko i cicho. Pamela to jego nowa sprawa, młoda kobieta nie ma nic na sumieniu, dlaczego więc stała się jego celem? Powiązania rodzinne sprawiają, że zostaje objęta ochroną, o jakiej nie ma się dowiedzieć. Tym razem Mattowi nie tak łatwo utrzymać zawodowy dystans, a dziewczyna, jaką miał się opiekować wcale mu tego ułatwia. Nieświadoma tego, co wokół niej dzieje się próbuje poradzić sobie z tym, co kiedyś wydarzyło się i wciąż przypomina o sobie. Czy spotkanie kogoś takiego jak Willis pomoże Pameli zapomnieć przeszłości? On powinien być jej cieniem, a stał się kimś realnym, dającym coś, czego jeszcze nie doświadczyła. Dokąd doprowadzi ich ta znajomość oraz sekrety leżące u jej źródła? Zaufanie tak łatwo utracić, podobnie jak i uczucie, jakie przyszło niepytane i nie pozwala o sobie zapomnieć.

 

W książkach Moniki Magoskiej – Suchar emocje czytelnik ma zagwarantowane i z pewnością nie będą one mdłe lub nijakie. Za każdym razem są one kontrastowe, barwne i oscylują zawsze w górnych rejestrach skali i widoczne to jest również w najnowszej książce autorki. To nie historia jakich wiele, a taka z kategorii gdzie akcja zwalnia jedynie na moment by się rozpędzić. To emocjonalny rollercoaster — niezagojone rany i blizny po przeszłości, miłość przychodząca w najmniej oczywistym momencie i wybory, które bolą, lecz wydają się jedynym wyjściem z patowej sytuacji. Dwuosobowa narracja pozwala poznać nie tylko bohaterów, lecz również to, co czują w konkretnej chwili. Mężczyzna z przeszłością i dziewczyna, wydająca się jej nie mieć, lecz czy tak faktycznie jest? Różnica wieku, doświadczeń i momentu w życiu, w którym się znajdują się obydwoje wydają się przeszkodami, jakie nie tak łatwo będzie przezwyciężyć. Monika Magoska – Suchar nie stawia na proste zwroty akcji, wybiera je tak by równocześnie zaskoczyć czytających i nadać nowy kierunek wątkom. Tak naprawdę za każdym razem sprawia niespodziankę, dodatkowo umieszczając go w nieoczekiwanym momencie. „Mój stalker” jest lektura rozgrzewającą lepiej niż ciepła herbata bądź kawa, nie brakuje w niej wyrazistych postaci, za które trzymamy kciuki i kibicujemy gdy stawiają czoła przeszkodom i cieszą się z niespodzianych szans.


Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję Autorce